top of page
Zdjęcie autoraRyszard Skarbek

Medytacja w ruchu, np. w tańcu?


Medytacja w ruchu, np. w tańcu? - Coaching Osobisty

Jak cenne i wyjątkowe potrafią być pojedyncze chwile. Te chwile, dla których warto żyć. Potem pozostają w nas, stają się naszymi wspomnieniami, stają się częścią nas. Zawsze możemy do nich wrócić. I zwłaszcza w momentach trudnych przypomnieć sobie, że Życie to dywan, który plecie się z włókien o różnych kolorach. Dzięki temu powstaje jedyny w swoim rodzaju, unikalny wzór - wzór naszego Życia. I co więcej, gdyby nie było chwil trudnych, nie potrafilibyśmy zauważyć i docenić chwil radosnych.


Często, aby coś naprawdę przeżyć po swojemu potrzebna jest odrobina odwagi. I nie przejmowanie się tym, co powiedzą inni. Jak mówi mądre powiedzenie: "Tańcz tak, jakby nikt nie patrzył".


Zobaczmy więc dzisiaj czy można medytować w ruchu, np. w tańcu? I czy można tańczyć w łóżku?


Medytacja dynamiczna - piękne chwile warto chwytać za wszelką cenę

Kupiłem wczoraj najnowszą płytę zespołu Coldplay. Kładąc się spać założyłem słuchawki na uszy i zacząłem słuchać. Już pierwszy utwór, który jest właściwie instrumentalnym wstępem do płyty (a jednocześnie zakończeniem, bo jego druga część zamyka cały album) sprawił, że “otworzyłem szerzej uszy”.


Coraz bardziej zagłębiałem się w tę muzykę. Coraz dokładniej słyszałem poszczególne instrumenty pojawiające się jakby osobno w stereofonicznej przestrzeni, a jednocześnie tworzące kompletną harmonijną całość.


Przy utworze nr 5 zaczął się odlot. Zacząłem tańczyć. Tak, leżąc w łóżku, zacząłem tańczyć. Każdy, kto popatrzyłby na to z boku, uśmiałby się pewnie po pachy. Bo wyobrażam sobie, że zabawnie musi wyglądać duży facet, który leży w łóżku i “potrząsa sobą” na wszystkie strony 🙂 Ale w tamtym momencie to nie miało najmniejszego znaczenia. Ważne było to, co działo się w słuchawkach i we mnie. Muzyka, to przestrzeń, a bycie w niej, to bycie w przestrzeni. Nabieranie zupełnie innego wymiaru. Wychodzenie z siebie i rozpływanie się, bez ograniczeń.


A kiedy w 5 numerze pojawiał się niski dźwięk gitary, kontrastującej z instrumentami klawiszowymi tła … cóż, nie umiem tego opisać. To są wrażenia, które można doświadczyć, ale próba ujęcia ich w słowa jest skazana na porażkę.


Medytacja, to chwile, kiedy ma się poczucie bezpośredniej łączności ze światem i bycia jego częścią

Dlaczego o tym piszę?


Po pierwsze dlatego, że to niesamowite ile szczęścia można kupić za jedyne kilkadziesiąt złotych. Po drugie, dlatego, że to były wyjątkowe chwile. Takie, dla których warto żyć. I takie, które warto chwytać za wszelką cenę. Bez względu na to, czy ktoś stojący obok będzie się śmiał, czy też złośliwie komentował nasze zachowanie. To tak naprawdę nie ma żadnego znaczenia, bo to, co dzieje się w nas jest bezcenne. 


O takich przeżyciach, doświadczeniach tak zwanego przepływu, pisze m.in. Mihaly Csikszentmihalyi w swojej książce pt. “Przepływ. Psychologia optymalnego doświadczenia”. To momenty, kiedy ma się poczucie łączności ze światem, jakby wzajemnego przenikania się.


Sądzę, że każdy z nas ma swoje własne drzwi przez które może wejść do tej przestrzeni i odlecieć tak, jakby nie było grawitacji. Mnie się to czasem zdarza w tańcu. W ramach zajęć w klubie “tłuczemy” układy do poszczególnych tańców i szlifujemy technikę. Technika jest ważna, bo pozwala zrozumieć charakter ruchu i poruszać się z minimalnym wydatkiem energii. A w związku z tym poruszać się jeszcze szybciej i płynniej, dzięki czemu można wykonywać coraz bardziej skomplikowane figury.


Ale dla mnie (i w moim wieku) nie to jest najważniejsze. Najważniejszy jest “fun”. Właśnie te chwile, kiedy tańcząc przygotowany wcześniej układ, ni stąd, ni zowąd zmieniam kroki i idę za jakimś wewnętrznym głosem. Wtedy odlatuję. A potem ściąga mnie na ziemię słuszna, otrzeźwiająca uwaga partnerki 🙂



Medytacja w ruchu? A może taniec w łóżku?  

Na zakończenie odpowiem więc na pytanie zadane na początku tego artykułu.

Moja odpowiedź brzmi: TAK, zdecydowanie TAK. Przede wszystkim dlatego, że jestem żywym dowodem na to, że to się zdarza, czyli można 🙂


Ale chodzi mi tutaj o głębszą refleksję nt. medytacji i nt. naszej własnej drogi do siebie, i do szczęścia. Można wiele przeczytać na temat medytacji. Wydaje się ona czymś mistycznym, czymś co wiąże się z trudnymi pojęciami, takimi jak: medytacja transcendentalna, medytacja wglądu, medytacja 5-tej czakry itd.


Wow! Myślimy: “DUUUŻA rzecz. Ale raczej (jeszcze?) nie dla mnie”.


A ja sądzę, że każdy z nas ma swoją własną formę medytacji. W moim przypadku jest to muzyka, taniec, często chwile, kiedy  piszę jakiś tekst.


Ale dla każdego z nas to równie dobrze może być malarstwo, poezja, joga, ogród, gotowanie, projektowanie, seks, sport, modelarstwo, tworzenie programów komputerowych, cokolwiek. Wszystko to, w czym naprawdę wyrażamy siebie i mamy ze sobą bezpośredni, przestrzennie nieograniczony i ponadczasowy kontakt.


Zobacz także:


Odporność psychiczna - ile potrafisz znieść?

Rozwój osobisty - etapy rozwoju człowieka, kryzysy rozwojowe Eriksona

Niedzielna Depresja - jak odzyskać radość życia?

Eskapizm - czy duchowość może być ucieczką od rzeczywistości?

Jak stawiać zdrowe granice? I co jeśli ktoś je łamie?

Ahimsa - nie przyczyniaj się do cierpienia



77 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Kommentare


Post: Blog2_Post
bottom of page