Jan Twardowski na wesoło. Ze zbioru "Niecodziennik Cały".
- Ryszard Skarbek
- 1 kwi
- 4 minut(y) czytania

Zapraszamy do spotkania ze szczególnym rodzajem poczucia humoru. Jest wytrawne, nietuzinkowe, pogodne i ciepłe. Proste, ale nie prostackie. Czasami zaskakujące. I jednocześnie jest wspaniałym świadectwem o autorze. Pokazuje ogromny dystans do samego siebie, a jednocześnie głęboką akceptację ludzkiej niedoskonałości.
Te anegdoty i opowiastki są bardzo życiowe. Bo ogromna ich większość, to prawdziwe życiowe historie. Ich autorem jest nieodżałowany ks. Jan Twardowski, a przedstawiony tu wybór pochodzi z tomików pt. “Niecodziennik Cały”, "Niecodziennik Wtóry" oraz „Elementarz księdza Twardowskiego dla najmłodszego, średniaka i starszego”.
W innym z naszych postów znajdziesz tematy dużo bardziej poważne. Jest zatytułowany Ks. Jan Twardowski Cytaty o Śmierci.
Anegdoty, żarty i humor ks. Jana Twardowskiego
Umarł ksiądz proboszcz, znany ze swej gorliwości. Umarł także kierowca autobusu, znany pijak.
Znaleźli się obaj w niebie. Ksiądz zaczął narzekać, że jest mniej uhonorowany, niż szofer. Pyta więc go dlaczego tak jest. Usłyszał w odpowiedzi:
– Jak ksiądz głosił kazanie, to wszyscy spali, a jak ja jechałem, to wszyscy się modlili.
Pewien ksiądz napisał referencje o kleryku "ładny i wie o tym".
Ksiądz biskup zapytał proboszcza:
- Dobrze jest mieć swojego stałego spowiednika, który czuwa nad rozwojem wewnętrznym penitenta. Czy ksiądz ma kogoś takiego?
- Mam proszę księdza biskupa.
- Jak on się nazywa?
- Ksiądz Stefan Gabryszewski.
- Ależ on umarł pięć lat temu!
- Ach, jak ten czas szybko leci.
Pewien ksiądz tak opowiadał w swojej homilii: – Znałem rozmodlonych narzeczonych, stale modlili się do Ducha Świętego, czekali na niego, ale kiedy się pobrali, od razu wyrzucili teściową na zbity pysk.
– To moi najlepsi parafianie – mówił ksiądz proboszcz, oprowadzając po cmentarzu. Nie obmawiają mnie, nie piszą anonimów i najwięcej przynoszą dochodów.
Na cmentarzu w Wołominie na jednym z nagrobków przeczytałem napis: "Szanuj zdrowie, bo jak nie to cię spotka to co mnie".
Mówiono mi też o innym nagrobku:
"Tu leży mąż co dręczył mnie wciąż.
A teraz drogi mężu odpoczniemy sobie,
ja w domu, a ty w grobie".
Przyszedł do mnie młody człowiek, którego porzuciła dziewczyna. Przyniósł mi w rozpaczy napisany wiersz, który kończył się w taki sposób: “Porzuciłaś mnie małpo, zakochałaś się w innym i nie będziesz już leżeć ze mną w grobie rodzinnym.”
Jeden z proboszczów pouczał mnie jako prymicjanta: – Jeśli na tacy położą niewiele , mów “Bóg zapłać”,
jeśli dużo – “Panie Boże zapłać”,
jeśli bardzo dużo – “Panie Boże wielki zapłać”.
Dostałem list. Pisała nieznajoma pani: “W intencji księdza noszę pokrzywy pod koszulą”.
Jeden z moich kolegów księży dawał ślub. Nie zauważył, że pan młody był trochę garbaty i utykał. W ślubnej homilii tak powiedział: – Mężczyzna, jakikolwiek by był – jest darem Bożym.
Opowiadano mi, że w czasach stalinowskich przed gmachem Partii żebrak wyciągnął rękę po jałmużnę. – Idź pod kościół! – ktoś krzyknął. – Ale ja jestem niewierzący.
Pewien chłopiec, którego przygotowywałem do Pierwszej Komunii Świętej, po spowiedzi, wieczorem zadzwonił do mnie i zapytał: Jaką dostałem pokutę - bo zapomniałem?
Przyszedł do mnie pan i powiedział, że prosi o Mszę św. za duszę żony. Kiedy umarła? - zapytałem. - Jeszcze nie umarła - odpowiedział - ale zrobi to lada chwila.
W czasach stalinowskich spisywano w księdze dobre uczynki parafian. Każdy wpisywał sobie sam. Jeden z chłopów wykaligrafował: Pasłem krowę komuniście.
Ksiądz w czasie nauki przedmałżeńskiej mówił: - Uczcie się od wróbla - wróbel najpierw buduje gniazdo, a potem zaprasza samiczkę. A wy robicie tak: najpierw dziecko, potem ślub, a na koniec: Jezus Maria, gdzie będziemy mieszkali!
Kiedyś wybrałem się do spowiedzi świętej poza Warszawę. Jako pokutę ksiądz polecił mi przeczytać kilka wierszy księdza Twardowskiego.
W czasie Mszy świętej poszczególne dzieci czytały do mikrofonu prośby w modlitwie powszechnej. Jeden z chłopców powiedział: - Módlmy się w intencji Pana Boga.
Opowiadano mi o Cyganie, który w czasie spowiedzi niepostrzeżenie, kiedy ksiądz wychylił rękę, ściągnął mu zegarek. Wyznając grzechy powiedział:
– I proszę księdza ukradłem zegarek.
– To oddaj go temu, komuś zabrał – nakazuje ksiądz.
No to Cygan wyciąga zegarek i podaje księdzu.
– Nie mnie. Temu, komu ukradłeś.
– Ale on go nie chce – tłumaczy złodziej.
Na to ksiądz:– A to sobie go weź!
Wicedyrektor pewnego seminarium duchownego, kiedy przychodzono do niego z problemami, odpowiadał chętnie, lecz nigdy nie był pewien swego zdania i do każdej odpowiedzi wtrącał słowa:
„Z jednej strony tak, z drugiej nie”.
Przed wakacjami zapytał go kleryk:
– Czy na dworcu, witając się z moją bardzo młodą ciotką, mogę ją pocałować?
Usłyszał odpowiedź:
– Z jednej strony tak, z drugiej strony nie...
Do zakrystii wpada zdenerwowana kobieta i woła:
– Potrzebny mi ksiądz na gwałt!...
Pewien ksiądz miał bardzo głośne kazanie. Gdy skończył, podszedł do niego mały chłopczyk i powiedział:
– Czego tak się drzesz? Mamusia przecież mówiła, że w kościele trzeba być cicho.
Pukanie do drzwi. Ktoś zapytał:
– Kto tam?
– Śmierć – padła odpowiedź.
Wszyscy się wystraszyli. Niektórzy pochowali się pod łóżka. Ktoś odważny otworzył. Weszła śmierć z malutką kosą.
Zapytali:– Co to takiego? Dlaczego kosa taka mała?
Śmierć odpowiedziała:– Przyszłam po kanarka.
Słyszałem o trzyletnim Marku, który niecierpliwił się w czasie mszy świętej, nie mogąc doczekać się końca i wreszcie zapytał rodziców głośnym szeptem:
– Kiedy ksiądz powie: „Idźcie, ofiary, do domu?”...
– Dlaczego pan obchodzi Drogę Krzyżową od końca?
– Bo ja wolę przechodzić od stacji smutniejszych do pogodniejszych.
O moja wiaro biedna, jeśli piorun nie trzaśnie, nikt się nie przeżegna
Pięć kropli, deszcz, ulewa, Coś niecoś, kawałek, kawał, Kanonik, prałat, zawał.
Kiedy myślę i nic nie wymyślę, to sobie myślę, po co ja tyle myślałem, żeby nic nie wymyślić. Przecież mogłem nic nie myśleć i tyle samo bym wymyślił.
Fraszka "Co to jest para wodna"
Tylko umysł dziecka jak źrebak szybki odpowiedział od razu: – Dwie małe rybki.
Wiersz "Mój Boże"
Sikorka co podrosła biskup co zmizerniał pani co włosy suszyła ręcznikiem a teraz mężowi w domu suszy głowę wołała “mój ty piesku” a teraz nie woła
bo miłość nieszczęśliwa ucieka od szczęścia wytresowana oswojonych gryzie oślica która bardziej dziwi nie wtedy gdy mówi ale kiedy milczy stryj co po śmierci wpadł nagle do domu przy partyjnym zięciu usiadł niewidzialny
przyszedłem ukląkłem pytałem mój Boże dlaczego jest niewiara gdy wszystko być może.

Zobacz także inne anegdoty i dowcipy
O sztuce dokonywania wyborów - rodzina
Ograniczające przekonania - anegdota o trzech łódkach
Na wesoło: Wielkie Objawienie
Największy organ człowieka: ciekawostki o skórze
Life coaching i myśl zupełnie nieuczesana
Jan Sztaudynger - fraszki
Błędy Poznawcze - przykłady z humorem
Comentários