W ramach cyklu "Goście Empowerment Coaching" dziś tekst szczególny, bo związany z aktualną sytuacją na Ukrainie oraz spontaniczną reakcją serca nas, Polaków. Być może czeka nas maraton wsparcia i doświadczymy jeszcze niejednej trudnej sytuacji: osobistej, rodzinnej, w pracy, w lokalnej społeczności.
Bardzo zachęcam to uważnego przeczytania wskazówek osoby doświadczonej we wsparciu uchodźców.
Autorką tekstu jest Katarzyna Topolska, psycholog pracująca w Pracowni Wsparcia Psychologicznego w Łodzi https://pracowniapomocy.pl W chwili obecnej pracownia oferuje bezpłatne wsparcie psychologiczne, również w j. ukraińskim.
Podkreślenia w tekście: Empowerment Coaching
KILKA RZECZY DO PRZEMYŚLENIA, ZANIM OTWORZYMY SWÓJ DOM NA UCHODŹCÓW
Jestem całym sercem i rękoma za pomocą uchodźcom z Ukrainy i to serce rośnie, kiedy widzę, ile osób jest gotowych przyjąć Ukraińców pod swój dach. Ale jestem też psychologiem i mam świadomość tego, z czym wiąże się ten rodzaj pomocy, dlatego pokusiłam się o wylanie kilku myśli, które w mojej głowie kobiety-psychologa kłębią się od kiedy zaczęłam interesować się kryzysem migracyjnym w Europie, czyli od jakiś 2 lat.
To myśli, które pojawiły się w trakcie wielu rozmów, które przeprowadzałam z ludźmi z Grecji, Sycylii, Hiszpanii czy Wielkiej Brytanii, którzy są uchodźcami lub którzy uchodźców przyjmują od lat. To też myśli, które pojawiają się w mojej głowie podczas codziennej pracy z ludźmi dotkniętymi traumą.
- Prywatność –
przebywanie na kilkudziesięciu metrach kwadratowych jest super na koloniach. Przebywanie z obcymi osobami, z którymi istnieje często bariera językowa na tych samych metrach kwadratowych przez NIEWIADOMO jaki czas jest dużo mniej super. Bo to zarówno w Was, Waszych dzieciach i Waszych gościach będzie wzbudzało bardzo różny szereg emocji. Emocji, które da się ogarnąć, ale nie jest to proste, bo stając się gospodarzami stajecie się odpowiedzialni za pracę nad nimi zarówno W WASZYCH WŁASNYCH GŁOWACH, jak i w głowach Waszych dzieci i Waszych gości. To jest trudne.
- Wtórna traumatyzacja –
to bardzo niebezpieczne zjawisko psychologiczne. Wtórna traumatyzacja polega na wywołaniu traumy u osób, które nie były świadkami traumatyzującego wydarzenia, ale o nim SŁYSZĄ od osób, które go doświadczyły. Na wtórną traumatyzację wystawicie siebie i swoje dzieci, które będą bawić się z dziećmi uchodźców. Wtórna traumatyzacja może nieść za sobą szereg różnego rodzaju zaburzeń psychicznych, które będą dotyczyły Waszych rodzin. To jest do ogarnięcia, tym się da zarządzić i da się jej uniknąć, ale trzeba mieć świadomość, że to się może pojawić i procesem grupy, który stworzycie w swoim domu trzeba umiejętnie zarządzić.
- Przyszłość – nie wiemy, co będzie dalej -
Na pewno wiele z tych osób znajdzie pracę, pewnie wiele z tych osób dostanie wsparcie od naszego rządu, ale NIE WIEMY co i kiedy przyniesie przyszłość. Przypomnę, że w całej Europie mamy ośrodki i obozy uchodźcze, w których ludzie siedzą PO KILKA LAT, bez perspektyw na to, że z nich wyjdą. Pewnie w przypadku Ukraińców tak nie będzie, ale znowu NIE WIEMY. Oferowanie dachu nad głową innemu człowiekowi jest wzięciem odpowiedzialności z tego człowieka, w tym przypadku NIE WIEMY jak ten proces się skończy.
Jeśli pomożecie im znaleźć mieszkanie, urządzicie je i załatwicie transport przeprowadzkowy – super. Co jeśli opcją będzie umieszczenie tych osób, w ośrodkach przejściowych? Co jeśli za pół roku Wasza schorowana matka będzie potrzebowała tego pokoju, który oferujecie rodzinie ukraińskiej? Zadajmy sobie pytanie: czy jestem gotowy na to, że kiedy faza szoku minie będę mieć w domu ludzi z zaburzeniami lękowymi, zaburzeniami depresyjnymi, doświadczających szoku pourazowego, zatopionych w bezsilności? Czy jesteście gotowi na to, że Wasz 5letni syn przyjdzie ze łzami w oczach i powie, „mamo, już nie chcę z nimi mieszkać”? Nie wiemy czy to się stanie, ale biorąc pod uwagę ludzką psychikę, na to jest dużo większa szansa, niż na wspólne kolorowe życie i ploteczki przy kawie.
- Dobroczynność –
Dobroczynność ZAWSZE będzie procesem, który nie jest symetryczny, który ustawia stosunki między ludźmi w sposób hierarchiczny, czyli mamy „na górze” osobę, która pomaga, czyni dobro, a z drugiej strony „na dole” mamy osoby, które tą pomoc otrzymują (np. do tej pory używamy nagminnie określenia „DAM pracę”, „dam” czyli mam coś, czego ty nie masz, a potrzebujesz mieć). Wyobraźcie sobie, że wy nagle znajdujecie się na utrzymaniu kompletnie obcych osób. Niby miło, że pomagają, ale od razu w naszych głowach pojawia się obligacja do bycia wdzięcznym i bardzo często też złość na to, że wdzięcznym muszę być, dochodzi jeszcze poczucie upokorzenia i wstydu, frustracja (które często też mogą w złość się przerodzić). Tam może zajść cała masa wewnętrznych procesów emocjonalnych – złości na „opiekuna”, złość na rodzinę, na siebie, spadek poczucia własnej wartości, wycofanie, różnego rodzaju procesy destrukcyjne, kierowane na siebie, na „opiekuna”, na swoją rodzinę. Znowu – da się tym zarządzić, da się wejść w symetryczne relacje partnerskie z taką „zaopiekowaną” rodziną, ale to jest trudne. I trzeba mieć gotowość za to, że to się nie łączy ze słowami „wdzięczność, pomoc, litość”, ale „współpraca”.
- Wdzięczność –
ludzie, którzy będą trafiać do Waszych domów są najprawdopodobniej w gigantycznym kryzysie emocjonalnym. Kryzys ma to do siebie, że odrywa nas od racjonalnego rozumowania, powoduje reakcję szoku, zaprzeczenia, złości, zamrożenia, itd. W bardzo wielu przypadkach to nie będzie tak, że pod Wasz dach trafią ludzie, którzy usiądą z Wami do picia herbatki, a ich dzieci pójdą wesoło pobawić się z Waszymi dziećmi, a potem wejdą Wam na kolana ze słowami „Dzięki ciocia za pomoc”. To będą często dzieciaki, które będą w ogromnej złości, które będą w gigantycznym przerażeniu albo w wyparciu, które mogą zachowywać się „niegrzecznie”, które będą wyśmiewały zabawki Waszych dzieci, bo u siebie miały lepsze (i nie będą tego robić dlatego, że są złe, tylko dlatego, że tak będą sobie radzić ze swoimi emocjami). Matki tych dzieci będą w poczuciu niesprawiedliwości, że Wasi mężowie wracają po pracy do domu, a ich mężowie walczą obok na wojnie. Tam nie ma miejsca na oczekiwanie wdzięczności i cukierkowe wizje wspólnego życia, tam jest miejsce na gigantyczną pracę nad sobą i na pracę na procesie SYSTEMU RODZINNEGO, który chcecie stworzyć w swoich domach.
Wiemy o sobie tyle, na ile się sprawdziliśmy.
Warto podejmować ryzyko związane z pomocą, to nie ulega wątpliwości. Ale przy podejmowaniu ryzyka, trzeba mieć świadomość tego, że w ogóle się je podejmuje (a podejmuje się wielkie) i co to ryzyko oznacza. Szczególnie, że przed tym ryzykiem stawiacie nie tylko siebie i swoje rodziny, ale też zupełnie obcych ludzi.
Podziwiam wszystkie osoby, które są w stanie psychicznym taką pomoc zaoferować i mam głęboką nadzieję na to, że jest to decyzja przemyślana, a nie podejmowana w emocjach, bo one w takiej chwili nie zawsze są najlepszym doradcą. Na marginesie, zaczynam właśnie współpracę z grecką organizacją, która pracuje w obozach dla uchodźców na północy Grecji. Trwa tam tworzenie zespołu psychologów, którzy nie wspierają bezpośrednio uchodźców, ale WOLONTARIUSZY, którzy z uchodźcami pracują i mieszkają, bo to właśnie ci wolontariusze takiej pomocy bardzo teraz potrzebują.
Większość bajek i filmów kończy się w momencie cudownego ratunku / wielkich akcji / zakochań / pojednań itp. Większość tych opowieści nie pokazuje, co dzieje się po słowach „i żyli długo i szczęśliwie”, a zapewne między „długo” i „szczęśliwie” jest cała masa rzeczy, które do tych pięknych opowieści się po prostu nie nadają. Wierzę w to, że jako ludzie, jesteśmy w stanie z tą całą masą rzeczy sobie poradzić, ale musimy robić to mądrze.
Na koniec, organizacja Refugees Welcome Italia prowadzi bloga, na którym są opisywane historie ludzi, głównie na Sycylii, którzy decydowali się na otwieranie swoich domów dla uchodźców. Wiele jest tam pięknych historii, które nie zaczynały się jak bajki albo bajek, które zanim skończyły się pięknie, musiały przejść wiele trudnych prób. Poczytajcie.
Zobacz także:
Comments